Po kilkudziesięciu latach wreszcie mam czas dla siebie. Dzieci i wnuki odchowane, nie trzeba rano wstawać, można spotykać się bez przeszkód ze znajomymi. Moje dzieci namówiły mnie na wyjazd do sanatorium. Wybrały Karkonosze, bo tamtejsze górskie powietrze jest zbawienne na drogi oddechowe, a to moja pięta Achillesowa. Do wyboru było kilka ośrodków - w Cieplicach, Szklarskiej Porębie, Karpaczu, Świeradowie Zdroju. Wszędzie świetne warunki, profesjonalna obsługa i nowi znajomi. W zasadzie było mi obojętne dokąd pojadę, traktowałam to raczej jako ciekawą przygodę. Na jakiejś stronie www dzieci przeczytały, że uzdrowisko w Świeradowie będzie idealne, bo poza leczniczą działalnością na miejscu odbywają się różne koncerty, a ja kocham muzykę. To była świetna decyzja. Uzdrowisko jest piękne, miasto wspaniałe, ludzie mili, można pójść w góry, do kawiarni, pozwiedzać zabytki i porobić pamiątkowe zdjęcia. Poznałam ciekawą historię Świeradowa, zobaczyłam słynną żabkę, ale przede wszystkim podreperowałam zdrowie. Długo jeszcze wspominałam relaksujące masaże, wycieczki rowerowe, kąpiele i wspaniałe koncerty w Hali Spacerowej. Karkonosze i Góry Izerskie to piękne miejsce nie tylko na pobyty rehabilitacyjne, ale też urlop o każdej porze roku.